środa, 21 lutego 2018

Mój pierwszy raz

Wczoraj byłam pierwszy raz na desce snowbordowej! ;D

Było fantastycznie! Udalo mi się namówić znajomego, żeby pokazał mi co i jak.. I tak o to przez 3h biegał za mną w górę i w dół, bo jak tylko puszczał moja rękę, to robiłam buuuum! Szczerze go podziwiam, że mu się chciało i w ogóle podszedł do sprawy bardzo profesjonalnie (pomijam fakt, że chyba do wszystkiego tak podchodzi), na początku było dużo teorii i takich merytorycznych wskazówek, a później była praktyka ;) zaliczyłam tylko dwa mocniejsze upadki raz do przodu, a drugi raz do tyłu, po za tym w większości byłam asekurowana ;) Niesamowicie łapał mnie też skurcz w stopie, więc dwa razy siedzieliśmy po środku górki (na szczęście było mało ludzi) i ja bez buta próbowałam rozmasować ten skurcz.. Drugi to była jakaś masakra 20 minut nie nasze.. Myślałam że już nigdy mi. Je przejdzie. Jak sobie teraz to przypominam, to chce mi się z tego strasznie śmiać, choć wtedy do śmiechu mi nie było ;p
Ale jak widać żyje, strat w ludziach nie ma i na pewno spróbuję jeszcze raz!
Jedno z jakiś 'postanowień' noworocznych- odhaczone!

niedziela, 11 lutego 2018

Karty na stół.

Stwarzam pozory, że kontroluje swoje życie.
Znowu powrót do historii z P.
Kilka wpisów wcześniej macie opis jak cieszę się, że wreszcie mogę się z nim spotykać i nikt nie ma o to do nas pretensji. Sprawa była od początku jasna, że od nowego roku koniec z całowaniem, bo do niczego nas to nie prowadzi. Przynajmniej mnie nie przybliża do założenia rodziny. Zrobiliśmy więc zgodnie z umową powrót do stricte kolegowania się. I wydawało mi się, że super nam idzie. Od początku roku spotkaliśmy się dwa razy, w moje urodziny poszliśmy na kawę i spacer zupełnie jak kumple i drugi raz na stand up. Też jak najnormalniejsi (istnieje takie słowo?) kumple. Buziak w policzek, tematy takie jak zawsze. Nawet w poprzednim poście pisałam Wam, że ciekawa jestem czy jak się spotykamy to on patrzy na mnie jak na osobę z którą kiedyś go coś łączyło czy tak jak ja, nie skupia się na tym. Oprócz tego wymienilismy kilka wiadomości i to wszystko. Więc wydawało mi się, że sytuacja jest jasna.. Do piątku.
Chciałam pożyczyć od niego transmiter do samochodu w związku z podjęciem się dodatkowego zlecenia jako kierowca. Po prostu chciałam móc wreszcie posłuchać swojej muzyki w samochodzie. Pojechałam więc po to do niego i pierwszy raz w życiu byłam u niego w domu (miał zejść na dół i mi podać, ale zaprosił mnie do środka). Wypilysmy herbatę.. I pograliśmy na konsoli ;D Miły wieczór. Do momentu w którym nie złapał mnie i chciał mnie całować! Ale stanowczo odmówiłam. Może nie tak stanowczo, bo powiedziałam słowo "nie" kilka razy. Kusiło mnie nie miłosiernie, ale dziś cieszę się, że nie dałam się ponieść. Chociaż w pewnym momencie poczułam się już zirytowana, ale mnie uspokoił. Dziwna to była sytuacja tak czy inaczej, dziwnie mi się przyglądał, nie chciał zbytnio rozmawiać.. Głównie to ja mówiłam jakieś równoważniki zdań. Powiedziałam też, że nie chcę być traktowana przedmiotowo i chyba go to uraziło. Zebrałam się do domu.
Wczoraj napisałam mu wiadomość.

Karty na stół. Nie mogę Ci niczego obiecać, bo nie wiem jak będzie, ale jeśli chociaż trochę Ci na mnie zależy, to mi to pokaż. Jeśli nie, to chyba będzie lepiej jeśli przestaniemy się spotykać, bo po wczoraj widzę, że normalne kolegowanie się nam nie wychodzi.

Postawiłam sprawę jasno. Dobrze? No oczywiście, że dobrze, bo nie lubię niejasności.

Dziewczyny, stawiajmy w takich sytuacjach sprawę jasno. Nie czekajmy, że coś się zmieni. Takie niedomówienia do niczego nas nie zaprowadza. Przede wszystkim jesteśmy dorośli. Nic nie tracimy nawet jeśli facet powie Wam, że nie myślał o Was w kategorii związku. Przynajmniej będziecie wiedziały na czym stoicie i skończycie snuć wizję przyszłości z tą osobą. Wiem, że byłoby prościej gdybyście wiedziały czy on jest chociaż trochę zainteresowany. Ale to jak wysłać totka tylko wtedy gdy jest gwarancja wygranej, a w przeciwnym razie liczyć tylko na nagrodę, ale nie kupując kuponu. Ryzyko czyste. Życie jest zero jedynkowe i nie ma tu miejsca na domysły, a przynajmniej mnie szkoda na nie czasu.
Nie mam pojęcia czy traktował mnie tylko jak osobę do zaspokajania potrzeb (fuuuj jak to brzydko brzmi, ale nie oszukujmy się, tak może być), czy może liczył na coś więcej, a ja to w ten sposób zakategoryzowałam i dlatego nie dostrzegałam, że może mu na mnie zależy. A może jeszcze coś innego. Jakkolwiek by nie odpowiadział, to będzie dobrze. Wraz z tym "pierwszym" pocałunkiem (pierwszy był co prawda 5 lat temu, ale liczy się to co teraz) byłam świadoma, że albo to będzie zupełny koniec naszej znajomości, albo coś się urodzi. Po drodze tylko naiwnie uwierzyłam, że może nic się nie zmieni.

poniedziałek, 5 lutego 2018

Życie jest tu i teraz. Przeszłość nie istnieje.

Zastanawiałam się nad tym czym ostatnio się z Wami dzielę. Jak marudzę o tym jak bardzo jestem nieszczęśliwa, bo brakuje mi emocji. I biorąc prysznic dzisiejszego wieczoru, doznałam olśnienia. Tych emocji nie ma, bo po prostu nie rozliczam sama siebie z tego co robię. Nie zastanawiam się nad tym czy postępuje słusznie, czy to moralne, czy dobre, czy złe. Po prostu żyje z dnia na dzień, odcinając cała przeszłość. Ja nawet nie pamiętam rozmów z przed 2 dni, chociaż można by je było zaliczyć do ważnych rozmów. I próbuje przetłumaczyć sama sobie, że to że ja ich nie pamiętam, nie oznacza że ta druga strona ma podobnie. I tak zastanawiam się czasami co czuje np. P. Kiedy się widzimy. Czy patrzy na mnie jak na osobę, którą kiedyś, kiedyś całował? Bo ja cała tę przeszłość odrzucam. W mojej głowie jest zakwalifikowany jako znajomy i tak go traktuje. Rozmawiam z nim normalnie i bez żadnych uczuć i emocji, że kiedyś coś nas łączyło, nawet jeśli to było tylko fizyczne. Czy bardzo źle ze mną?

Kiedyś potrafiłam marzyć i pisać całkiem niezłe teksty. Powrót do archiwum.



Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, że w nocy są całkiem inne myśli, aniżeli w dzień...?
Noc, cisza, spokój, ciemność... Jesteś tylko Ty, sam na sam z swoimi myślami...
Wpadają Ci do głowy niezwykłe pomysły, po czym budzisz się rano i tracisz swój zapał...
Te wszystkie refleksyjne myśli, które miałeś na wieczór, stają się jakieś nierealne, odległe... 
-prywatne archiwum 

Odgrzebuje zapiski z starego dysku. I zastanawiam się gdzie się podział mój talent do pisania. Jestem pod wrażeniem niektórych tekstów, moich opowiadań. 
Chciała bym móc powrócić do czasów "Ich Troje" gdzie nie liczyło się nic więcej, jak tylko to, aby Michał usłyszał mnie jak krzyczę do niego po przez głośniki telewizora bądź radia, że go kocham.. wtedy wszystko było takie beztroskie. Do dziś pamiętam jak zwijałam taśmę od kaset z ich piosenkami. Teraz również powiedziałam, ze kocham, nie licząc tamtego- pierwszy raz. Dużo ciszej, nie mal szeptem.. nie słyszalnie.. z ogromnymi łzami w oczach. Patrząc w jego śliczne brązowe oczy, które mnie nie kochały, które wciąż kłamały.. a ja w nich tonęłam, tonęłam w łzach, tonęłam w oczach... szlochałam jak dziecko... błagając go, żeby został, żeby dał nam jeszcze szanse.. dzisiaj wiem jaka byłam głupia jak bardzo naiwna, jak wtedy sie poniżałam.. błagałam o coś kłamcę!
- archiwum  

Zgubiłam się. Zgubiłam się w swoim życiu. Zastanawiam się gdzie się podziała ta mądra dziewczynka. Dziś czuje się głupią kobieta. Bez tych wszystkich emocjonalnych wartości, bez wspomnień... Życie, to są tylko krótkie chwile. Bez względu na to czy dobre, czy złe- to tylko chwila, która szybko przemija. Właśnie o tym mówiłam, gdy pisałam Wam, że umieram emocjonalnie. Jakkolwiek tandetnie to zabrzmi, to nie wierzę w zakochanie. I pewnie powinnam przeżywać tę wyżej opisaną miłość przez całe życie, ale nawet o niej już zapomniałam. Wzruszam się tylko, gdy odgrzebuję te stare rzeczy.