Rozchorowalam się z tych wszystkich nerwów.
Pierwszej nocy, gdy spałam w domu, śniło mi się, że jestem w swoim pokoju z którego nie potrafię się wydostać. Przebudzilam się, usiadłam na łóżku, miałam otwarte oczy i dalej nie wiedziałam co się dzieje i gdzie jestem, dopiero do pokoju weszła moja siostra, która obudziły moje krzyki w nocy, żeby spytać co się dzieje i zapaliła światło. Dopiero gdy, to zrobiła zorientowałam się gdzieś jestem.
Wczoraj ledwo wróciłam z pracy.. Pierwszy raz miałam tak miękkie nogi, jak z waty.. Weszłam do najbliższego sklepu i nie potrafiłam zapłacić za batona bo tak mi się trzęsly ręce.
Mam klucia w okolicach żeber i jakieś nerwobole na sercu. Nie mogę spać, ja największy śpioch, nie potrafię spać.
Nie nie przeżywam rozstania, nawet o nim nie myślę. Cieszę się, że to się skończyło. Przeżywam, to do jakiego stanu się teraz doprowadziłam. Nie potrafię jeść i trzesa mi się ręce. Przeżywam to, że nie potrafię normalnie pracować, że w przyszłym tygodniu mam dwie poprawki, że wczoraj wieczorem zmarł mi sąsiad, którego znałam od urodzenia i byliśmy jak rodzina.
Jestem spłukana po wakacjach, a wczoraj skończył mi się przegląd i ubezpieczenie w samochodzie.
Chyba wszystkie nieszczęścia na mnie spadły i mam nadzieję, że nie wypowiadam tego w zła godzinę, bo zaraz przekorny los pokaże mi, że może być jeszcze gorzej... Na razie nie mam siły na nic. Dziś pierwszy raz chyba od 10 lat wyszłam w niewyprostowanych włosach. Nie chce mi się nawet tego zrobić. Najchętniej leżała bym w łóżku i po prostu się zmartwiała i uzalala nad sobą.
Poszłam dzisiaj do lekarza, żeby zrobić badania i czekam na wyniki..
Stres, nerwy, mogą zniszczyć zdrowie jak najcięższa choroba... Trzymaj się mocno
OdpowiedzUsuń